Cisza
- Słabną? - pytał co chwilę ktoś z naszej drużyny, gdy tylko obraźliwe przyśpiewki i harde uwagi z drugiej strony barykady cichły. Za każdym jednak razem, kiedy już zbieraliśmy się do natarcia witała nas nowa porcja obelg i niewyszukanych żartów.
- Podejdźcie dzikusy, mamy dla was podarki! - naigrywali się obrońcy ukryci za szańcem. - Kolorowe paciorki i magiczne szkiełka! Podarujcie je swoim ukochanym! Razem z maścią na golenie wąsów !
Przyznać trzeba, że krew nam po tych żartach do głowy uderzała i niejeden rwał się sam z Prawobrzeżnymi policzyć. Takich narwańców siłą trzeba było powstrzymywać. Ale nadszedł w końcu właściwy moment...
- Coraz silniej wywarem z grzybów powietrze nasycone - zauważył Krokosz. Już teraz wszyscy to czuliśmy. Im bardziej woń muchomorów wypełniała nozdrza, tym rzadziej uszy wyławiały kpiny obrońców. - Ruszamy ?
- Ruszamy. Nie ma już na co czekać.
