Strona główna || Zanim zaczął się czas || Przybywamy w pokoju
słowianie

Słowianie - zanim zaczął się czas

Jan Sz. Szarucki


Cuda

Mszar ze swoimi ludźmi pochodził z bagien, więc pierwszy na południowy brzeg ruszył wspomóc tych nielicznych Słowian, co się tam jeszcze podłym wrogom opierali. Tratwy Bagieńców jak najbliżej brzegu podeszły, a gdy już się dalej płynąć nie dało, pieszo się przez toń rzucili. Na nogach chodaki mieli jak kosze z wikliny utkane: płaskie, szerokie i z licznymi oczkami. Łatwiej im się było po grząskich terenach poruszać, a woda wcale ich w dół nie ciągnęła.

To było dla nich miejsce dogodne! Wojownicy Bagieńców byli w tym miejscu i czasie dwakroć od Szerszeni szybsi, dwakroć sprawniejsi i dwakroć silniejsi. Ich świeże oddziały wpadły na zmęczonych już czarnych. Trzech Popiołców ranionych, nim któryś zdołał się Bagieńcom postawić. Trzech zabitych Kamieniarzy, nim któryś z ludzi Mszara choćby draśnięty został. W zaskoczeniu, zmęczeniu i słabości Szerszenie nie cieszyły długo w swoim zwycięskim tańcu "na cztery".

Wola i siła Słowian Białej Wody zmiotła, kogo strach nie wypędził.

- Teraz na zachód, ku trzem wzgórzom! - zarządził Mszar, nie dając się wojom zagłębić w upojnej radości.

Wódz Bagieńców nie musiał się martwić, że z północy, z drugiego brzegu Bystrej na tyły nastąpią na niego niezliczone drużyny Popiołców i Kamieniarzy. Nimi miał się Witlicz zająć.

gdańsk przewodnik Słowiańska Potrzeba

Witlicz powiódł pozostałe wojska na północ, daleko za gorzel bitwy. Tam na spokojny brzeg wszyscy wyszli spiesznie gotowi, aby na tyły wroga uderzyć. Jeszcze na piaskach zmietli zaskoczone, tylne straże Szerszeni.

- Cicho sza teraz! Żeby się za wcześnie nie ogarnęli!


słowiańskie dzieje wcześniej poprzednia strona | następna strona słowiańskie dzieje później

 

Zwiedzanie Gdańska